Urokliwy widoczek. Kilka słów napisanych odręcznie. Na ogół zwyczajne „pozdrawiam/-y z wakacji/urlopu; pogoda ładna, bawię/bawimy się świetnie. XYZ”. Kolorowy znaczek przysłonięty pocztową pieczątką. Zamaszyście wypisany adres. Tak najczęściej wyglądają pocztówki, które wysyłamy rodzinie czy znajomym, będąc na urlopie albo wakacjach. I aż szkoda, że ta swego rodzaju tradycja zanika. Mamy przecież SMS-y. Jeśli jesteśmy właścicielami smartfona z dobrym aparatem i dostępem do maila, możemy zrobić fotografię, wybrać opcję „użyj zdjęcia”, następnie zaznaczyć „wyślij jako e-mail”, wpisać adres odbiorcy i już. Szybkie, funkcjonalne, praktyczne, bezpłatne. Ale chyba nie aż tak urocze i w pewien sposób również… sentymentalne. Bo, owszem, cieszymy się, że wypoczywający bliscy czy znajomi pamiętali o nas i wysłali pozdrowienia opatrzone dodatkowo jakimś ładnym widoczkiem. Zdecydowanie sympatyczniej jednak odbieramy taką „przesyłkę”, gdy ukazuje się ona nie na monitorze komputera czy ekranie telefonu komórkowego lub smartfona, ale w skrzynce pocztowej. W klasycznej, papierowej wersji, zapisanej zwykłym długopisem, z przyklejonym znaczkiem pocztowym. Niby taka drobnostka, a jednak postrzegana jest jako coś, co wymagało większego wkładu, większego zaangażowania. Taka kartka przyczepiana jest później na lodówce albo stawiana na półce w kuchni. Żeby była widoczna, żeby każdemu rzucała się w oczy, żeby przypominała.